hmmm co by tu powiedzieć... :p ogulnie czuje ze tylko ja i pastor dali byśmy rade przejść całą trase którą sobie wyznaczyliśmy nie umniejszając nikomu z obozu.. ale tak naprawde bawiłem sie dobrze ... najbardziej jak szliśmy już na samąpatelnie... przez ten las... to było takie piękne, przez chwilę poczułem sie jak prawdziwi skauci, przemierzający odległe stepy, i te błotko i ta wilgoc i plecaki to wszystko stworzyło niepowtarzalny klimat

no wsumie pieroszka najśmieszniej wspominam hehe i jak leszczu robił mi usta-usta... i jeszcze jak zrbiliśmy pobutke mmotocyklistą hehe ( wtedy sie wyrzyłem hihi ]:-> ) i jeszcze pare ciekawszych motywów

...ale musze powiedzieć że pod ostatnie dni... juz nie potrafiłem... byłem naprawede wnerwiony na wsztko i na wszystkich, bo nie umiałem znaleźć swojego miejsca BO bylem jak by pomiedzy dwoma ogniamy, nie przebywalem za wiele z kadrą, ale tez nie byłem uczestnikiem... to była trudna rola... jak na pierwszy mój obóz gdzie byłem oboźnym.. następnym razem chcę być oboźnym na obozie stacjonarnym :p